niedziela, 30 października 2011

Parkowanie na drogach rowerowych przebiegających w sąsiedztwie cmentarzy

Efekty dzisiejszej wizji lokalnej na al. Palki napawają smutkiem. Drogi rowerowe po obu stronach ulicy są zastawione parkującymi nań samochodami. Widziałem rowerzystów, którzy wybrali jezdnię, jak i jednego śmiałka który próbował przedzierać się drogą rowerową. Doliczyłem się 10 do 15 osób, które na cmentarze przyjechały na rowerach, w tym około 5 kobiet, z czego jedna była z dzieckiem. Na odcinku od ul. Telefonicznej do skrzyżowania z ul. Wojska Polskiego minąłem trzy patrole policji, z których żaden nie zabezpieczał drogi rowerowej przed wjeżdżaniem na nią samochodami, ani nie reagował na nielegalne parkowanie.

1.-4. Wschodnia strona al. Palki, odcinek między ul. Telefoniczną a ul. Smutną (2. rowerzyści jadący zachodnią jezdnią; 4. odcinek przed samą ul. Smutną, na którym droga rowerowa oddala się od jezdni, wygrodzony taśmą).


5.-12. Wschodnia strona al. Palki, odcinek między ul. Smutną a ul. Wojska Polskiego (11. widoczny rowerzysta próbujący jechać wzdłuż drogi rowerowej, 12. widoczny spacerujący patrol pieszy policji).


13.-14. Zachodnia strona al. Palki, odcinek między ul. Smutną a ul. Pankiewicza (14 widoczny radiowóz F190 "kontrolujący" sytuację po wschodniej stronie).

Tak oto wygląda nasza rzeczywistość. Przypominam, Zarząd Dróg i Transportu nie przewidział możliwości parkowania na drogach rowerowych m.in. wzdłuż al. Palki, policja reprezentowana przez aspiranta sztabowego Jarosława Olszewicza poprzestała na frazesach o zapewnieniu ładu i porządku, bezpieczeństwa w ruchu drogowym oraz płynności ruchu, natomiast media (ŁWD, "Wydarzenia" TV TOYA) przekazały, iż nie wyklucza się zamknięcia dróg rowerowych (które jednak zamknięte nie są).
Hipokryzja oficjalnych stanowisk (w ślad za decyzjami musiałaby pójść odpowiedzialność za zdarzenia) i szum w komunikacji ze społeczeństwem, a pod cmentarzem sytuacja jak co roku. Policja nie uznała za istotne zabezpieczenia dróg rowerowych chociażby za pomocą taśmy wygradzającej, pozwalając na dzikie parkowanie, choć oficjalnie decyzja o wpuszczaniu samochodów nie zapadła. Wszyscy przez nikogo nie niepokojeni popełniamy grzech zaniechania.

Czuję się w obowiązku przeprosić Użytkowników dróg rowerowych za niedogodności i przyzwolenie na samowolkę. Zwłaszcza Tych, którzy mimo wszystko podjęli i podejmą jeszcze wysiłek dostania się na cmentarze rowerem. Przyznaję, że taka sytuacja nijak się ma do jakiejkolwiek promocji transportu rowerowego, a także zrównoważonego. Nie tylko dlatego, że brak w niej troski o Was, ale również z powodu dopuszczenia złych zachowań kierowców i niedostrzegania związku między nimi a niekontrolowaną skalą ruchu samochodowego.

Czuję się w obowiązku ostrzec Was, iż drogi rowerowe wzdłuż al. Palki między ulicami Telefoniczną, Pankiewicza a ul. Wojska Polskiego są i zapewne będą w najbliższych dniach nieprzejezdne.

3 komentarze:

  1. Pozwól sobie dać dobrą radę, please.

    Za rok wybłagaj gdzie trzeba, żeby w okolicy 1 listopada oficjalnie umożliwić parkowanie na ścieżkach rowerowych przy cmentarzach. Napisz pismo, zadzwoń, umów się na spotkanie z decydującym urzędnikiem i wyjaśnij mu, że żeby wilk był syty i owca cała, będzie to najlepsze rozwiązanie. Jeśli Ci się uda, będziesz mógł uprzedzić tych potencjalych kilkudziesięciu rowerzystów, że sory gregory, ale ścieżki będą zamknięte bo vis majoris, non omnis moriar et cetera i trzeba te kilkaset dodatkowych miejsc parkingowych gdzieś znaleźć.

    Tegoroczna akcja fejsbukowa, którą tutaj też straszyłeś, była bez-na-dziej-na. Sory.

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdą radę chętnie przyjmę, bo zdaję sobie sprawę z zagrożenia wynikającego z ograniczania się do jednej wizji postrzegania rzeczywistości. Zatem, dziękuję.
    Zaproponowane rozwiązanie jest jednym z możliwych. Gdyby jednak zostało ono wybrane, sprzeciwiłbym się jemu. Dlaczego? Otóż misja - brzmi górnolotnie - której się podjąłem wynika z pewnej, spójnej koncepcji rozwoju transportu. Koncepcja ta traktuje transport rowerowy jako część, jedną z gałęzi transportu miejskiego. Dlatego nie są mi obojętne zagadnienia związane z rozwojem transportu samochodowego, zwłaszcza indywidualnego. Koncepcja, w którą wpisują się moje działania, sprzeciwia się podejściu wg którego zaspokajanie potrzeb transportowych w zakresie transportu samochodowego jest KONIECZNOŚCIĄ. Jest to fałsz, ale dobrze oddaje mentalność większości z nas: ludzie będą jeździć samochodami. Otóż jest efektywna alternatywa dla indywidualnego transportu samochodowego (komunikacja publiczna, taksówki, rower, pieszo). Ale żeby ta alternatywa zadziała, trzeba przejść od deklaracji i apeli (często podszytych hipokryzją) do działania.
    Jak się to ma do sytuacji pod cmentarzami? Otóż jeżeli nie ograniczy się możliwości parkowania gdzie bądź, na każdym wolnym płachetku ziemi, "bo dziś są wyjątkowe okoliczności, sytuacja" etc. - ludzie nadal będą to robili. A biorąc pod uwagę rozwój indywidualnej motoryzacji wyrażający się w postępie zarejestrowanych samochodów, aut pod cmentarzami będzie przybywać. Ludziom nawet nie zaświta w głowie, by nie jeździć tego dnia samochodem, bo przecież miejsce do zaparkowania mają, do tego spotykają się z wyrozumiałą postawą stróżów prawa - wszystko jest w porządku, a alternatywa nieatrakcyjna (niższy komfort przy dłuższym czasie jazdy) albo mniej opłacalna (taksówki). Tymczasem jest możliwość efektywnej obsługi transportowej cmentarzy czy - odbiegając od 1 listopada - imprez masowych inaczej niż za pomocą indywidualnego transportu samochodowego, co jest praktykowane na Zachodzie (i Północy). Ale to wymaga kreatywnego podejścia do rzeczywistości, nieograniczania się do reagowania na zachodzące żywiołowo zjawiska.

    Co do akcji fejsbukowej: nie straszyłem nią (a jedynie o niej informowałem) i nie uważam ją za beznadziejną - pojawiła się refleksja, na razie bardzo prosta, udało się zachować w miarę przejezdny jeden ciąg dróg rowerowych, jest podstawa do poprawy sytuacji w kolejnych latach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozumiem Twoje argumenty, ale jednak obstaję przy swoim. Tzn - nie bierz tego do siebie, nie chodzi mi o krytykę - dałoby się to zorganizować, tak jak piszesz, ale wymagałoby to rzeczywistej współpracy wielu różnych służb na wiele dni (tygodni?) przez imprezą, a to wymagałoby dobrej woli i chęci.

    Mam jednak wrażenie, że to, jak to rozegraliście, (opieram się na tym, co przeczytałem w necie), raczej nie przyczyni się do polepszenia współpracy między (teoretycznie) zainteresowanymi stronami. Moim skromnym zdaniem, przy dzisiejszym poziomie świadomości wasza akcja jest na tyle odjechana od rzeczywistości, że bardziej szkodzi niż przynosi pożytek. No, ale obym się mylił. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń