poniedziałek, 11 marca 2013

Rok temu

11 marca 2012 roku rozpoczynałem wizytę studyjną we Francji, którą do dziś wspominam z rozrzewnieniem. Nie tylko dlatego, że był to przyjemny wyjazd (na koszt pracodawcy-podatnika), ale przede wszystkim dlatego, że miałem okazję bezpośrednio doświadczyć innego świata jeżeli chodzi o filozofię organizacji transportu i przestrzeni publicznych. Pragnienie, żeby jak najwięcej zaobserwowanych pozytywnych rozwiązań zaszczepić w Łodzi motywowało mnie do pracy przez następne dwanaście miesięcy. Zresztą, bakcyl którego wtedy połknąłem, przyczynił się do ostatecznej niezgody.
W drodze powrotnej, pisząc z pokładu autobusu wiozącego mnie z Warszawy do Łodzi, obiecałem na stronie Oficer Rowerowy Łódź na Facebooku, że w poniedziałek 19 marca 2012 roku opublikuję relację z wizyty, czego jednak nie uczyniłem do tej pory. Zatem, jestem  winny ową relację, którą chciałbym w ramach rocznicowo-pożegnalnego remanentu jutro udostępnić na tym blogu. Nie dlatego, że dążę do tego, aby na siłę uzasadnić sens pięciodniowego jeżdżenia rowerem po ulicach Nantes, Tours, Bordeaux i Paryża, proponując  bezrefleksyjne i bezkrytyczne przeniesienie tamtejszych rozwiązań na ulice Łodzi. Ale w choćby nikłej nadziei wywołania konstruktywnej niezgody na los, który nam gotuje polska samorządowa myśl zarządcza, projektowa i polska szkoła bezpieczeństwa ruchu drogowego.
Bordeaux, Rue Claude Bonnier, 14 marca 2012 roku

Zatem, do jutra!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz